Nie płynąc z nurtem w indyjskim tłumie jest się z góry skazanym na porażkę, zostaniesz obtrąbiony, zdeptany, wręcz stratowany. Ma to zastosowanie na chodnikach, w metrze (bo w Delhi jest metro i to bardzo dobrze działające, czyste, ale tłoczne) jak i na ulicach. Mieliśmy okazję się o tym przekonać wczoraj jadąc na rowerach z naszego hotelu na Pahar Ganj na dworzec autobusowy. Było to nie lada wyzwanie i przygoda z dreszczykiem emocji biorąc pod uwagę, że właśnie zaczęło się sciemniać a my mieliśmy do pokonanie około 4 km najdzikszej ulicy jaką w życiu widzieliśmy. Wszystko polega na tym że grunt to się nie zatrzymywać. Co się tam nie działo... piesi, motorki, ryksze rowerowe, tuk-tuki, krowy, tragarze, wszyscy razem jak jeden organizm poruszali się byle do przodu bez żadnej logiki a my razem z nimi. Po czterdziestu minutach walki o przetrwanie w końcu byliśmy na miejscu uff zapamiętamy to na długo :)
ulica Main Bazaar w dzielnicy Pahar Ganj |
OOO widok z restauracji na dachu na przeciw Hotelu SHELTON :D I widzę, że ulicę już naprawili.
OdpowiedzUsuńznajomkowe klimaty. Polecam mistrzowskie lassi, 150 m dalej ulicą widoczną w l.g. rogu, dokładnie tu: 28.64068,77.210736
OdpowiedzUsuń