Stolica dystryktu Himachal Pradesh to niewielkie, pięknie usytuowane na siedmiu wzgórzach miasteczko (skąd nazwa), które uderza swą czystością i uprzejmością ludzi. Mieszkańcy Shimli lubią swoje miasto i bardzo o nie dbają. Jest to jedno z niewielu w Indiach miast gdzie na uklicach znajdują się kosze na śmieci. Ciekawostką Shimli są wszędobylskie małpy żyjące licznie w mieście i radośnie hasające po gzymsach budynków i zwisających zewsząd kablach. Znajduje się tu również kilkanaście świątyń, głównie hinduistycznych. Shimla jest kurortem dla dobrze sytuowanych Hindusów, których jest tu obecnie bardzo dużo, natomiast spotkaliśmy nie więcej niż pięć bladych twarzy.
Po przyjeździe do Shimli mimo wczesnej godziny zostaliśmy szybko wyłapani przez starszego pana i tym sposobem wylądowaliśmy we w miarę czystym hotelu (jeśli nie patrzeć na poczerniałe poduszki) w telewizorem i siedemdziesięcioma kanałami ringi-dingi.
Monsun przyszedł w tym roku o dziesięć dni wcześniej niż się go spodziewano, miasto tonie w chmurach, a dwa razy dziennie przechodzi krótka ulewa. Postanowiliśmy spędzić tu dwie noce, może się trochę wypada, a przy okazji złapiemy trochę aklimatyzacji ponieważ miasto położone jest na wysokości +/- 2200 m n.p.m.
Spacerując po mieście zdarzyło się że ludzie prosili nas o pozowanie do wspólnych zdjęć i kilka razy się zgodziliśmy z małymi oporami. Kiedy młody chłopak trochę się usprawiedliwiając powiedział, że "my Hindusi lubimy wam Anglikom (!) robić zdjęcia bo uważamy, że jesteście bardzo inteligentni", zrobiło nam się jakoś dziwnie, bo my wcale nie uważamy się ani za Anglików ani za szczególnie inteligentnych :) A tak po prawdzie to jest to trochę przykre bo pokazuje, że kompleksy względem byłych kolonizatorów są wciąż żywe...
|
Po pysznym obiadku ziarna anyżu z cukrem i ciepła woda z cytryna do obmycia palców |
|
Wejście do świątyni Hanumana, boga małpy, w Shimli. Pilnie strzeżone przez... małpy. |
|
Jak oni z nami chcą zdjęcia to my z nimi też, a co! |
|
Lower Bazaar, Shimla |
|
Ani pyszna trucizna :| |
Genialne przygody ! Aniu piękne zdjęcia !
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej opowieści !
Zazdrośc to brzydkie uczucie, prawda ? Więc tylko tego, co tam u Ani na talerzu. Musi być egzotycznie pyszne. A głównie dzięki za bardzo plastyczne opisy i świetne zdjęcia Marek. Jedziemy z Wami dalej.Tylko bez monsunowych deszczy, wystarczy! w Krak znow pada.
OdpowiedzUsuńWiadomość poufna : K. i Sz.vel Cz.mają się OK.
Czy pracujecie nad zmianą stereotypu "very" inteligentnych Albionów ? trzymajcie się sucho!!
A kto to sie pode mnie podszywa?? :)
OdpowiedzUsuń