niedziela, 23 czerwca 2013

Kilogram mango na kolację

Pulsująca życiem, przelewająca się ulicami ludzka rzeka, która nas wciąga i pochłania, niewyobrażalny ukrop, hałas klaksonów, a także  ananasy z solą, trzy krowy na środku ulicy, naciągacze, chaos i kilogram owoców mango na kolację (najsłodszych pod słońcem!) to w telegraficznym skrócie nasz dzisiejszy dzień - dzień aklimatyzacji.

 Zanim jeszcze opuściliśmy budynek lotniska, dziwne, zamglone słońce sugerowało, że nie może być aż tak źle, że w ogóle ta prognoza mówiąca o 40 stopniach to jakaś ściema.... ale kiedy przekraczasz próg lotniska podmuch niczym z pieca uderza w twarz i zniewala.To ma miejsce o 7:30 rano, potem jest już tylko gorzej... 

Ciężkie, nieruchome powietrze ulicy łączy w sobie zapachy kadzidła, smakowitych potraw, gnijących śmieci i moczu. W połączeniu z wszechobecnym nadmiarem bodźców daje to niepowtarzalną mieszankę i stanowi jedyny w swoim rodzaju posmak Indii.

Głowy mamy pełne całodziennych wrażeń i z tęsknotą myślimy o górskiej krainie Ladakhu...

Wiatrak nad głową mieli ciężkie duszne powietrze. Nie pocimy się tylko kiedy leżymy prawie nago plackiem. 
Chyba czas na szósty dziś chłodzący prysznic! 



1 komentarz:

  1. A u nas znowu zalało Warszawę (dobrze im tak). Na obiad karkówka z grilla. Czyli najsmaczniejsza świnia na świecie. A tak po prawdzie to nie wiem co wam napisać więc się wymądrzam. Prawda jest taka, że zazdraszaczam. Przywieźcie trochę tego smrodku w słoiku. Chętnie sobie przypomnę. Trzymajcie się ciepło ! (taki żart)

    Paweł

    OdpowiedzUsuń