czwartek, 27 czerwca 2013

Naarkanda

Mimo zapowiadanych ulewnych deszczy, wczoraj nie spada ani kropla, a dziś rano niebo również nie wróżyło nic złego. W związku z tym pełni optymizmu opuściliśmy nasz hotel i wyruszyliśmy w stronę Naarkandy, tylko po to żeby pięć kilometrów za miastem znaleźć się w szponach monsunowego żywiołu. Po dwóch minutach oczywiście nie została na nas sucha nitka. Stanowiliśmy nie lada atrakcję dla tubylców pedałując w deszczu przez głębokie kałuże. Prawie cale 65 km z Shimli do Naarkandy siąpił deszcz, ale na miejscu jakby w nagrodę za tę mało komfortową podróż wyszło słoneczko.

Naarkanda to malutkie miasteczko z dwoma hotelikami w zaporowej cenie (1200-1600 rupii) i dwiema krowami śpiącymi na środku ulicy. W ogóle krów jest tu jakby więcej, spacerują w te i we wte podjadając czasem coś ze stoisk z warzywami, czego nikt im nie zabrania. Nic dziwnego w końcu są święte. My zatrzymaliśmy się w tzw. home-stay czyli po prostu małym rodzinnym pensjonacie. Następnie w przytulnej knajpce napełniliśmy wygłodniale brzuszki pysznym wegetariańskim thali popijając doskonałą masala ćaj. 

Jedyny dostępny komputer z internetem znajduje się z malej kanciapie 4m2 (komórki, ładowanie baterii etc.). Pisząc ten post siedzimy stłoczeni z gospodarzem i liczną widownią ktor próbuje rozszyfrować co my tu wypisujemy :)

Jutro czeka nas długi, 35 km zjazd i kilkanaście kilometrów podjazdu do Ani :) 
Następny post prawdopodobnie dopiero z Manali za 3 dni.



Wyświetl większą mapę

5 komentarzy:

  1. Och jak zazdroszczę tych podróży (bez zawiści)i życzę szerokich krajobrazów, przyjacielskich ludzi i wielu wrażeń.
    Baska B. (znajoma p.Grazynki J.)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak się jedzie ? Jak spisują się Mondiale ? My skończyliśmy skałdać nasze rowery właśnie i powoli zaczynamy się pakować. Kiedy jakieś foto. A słyszeliście o ekipie, która będzie Wam deptać po spdach http://united-cyclists.com/himalaje/ ? Ale oni są jacyś tacy komercyjni dziwnie... Pozdrawiamy !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kuba,
      Jedzie się dobrze, ale upał w dolinach doskwiera, a my się rozkręcamy. Teraz wreszcie zaczną się góry. Oponki sprawują się bardzo dobrze, trzymają ładnie na kiepskiej nawierzchni, a zaliczyliśmy już stromy, kilkunastokilometrowy zjazd z Jalori La po kamieniach i błocie. Ania słyszała o tej grupie ale nie wiedzieliśmy, że tu się wybierają. Wiesz gdzie oni są teraz? Pewnie gdzieś nas przegonią bo jesteśmy łajzy i się wleczemy :)

      Usuń
  3. Nie wiem gdzie są, zerknijcie na ich stronę (którą zacytowałem w poście wyżej) no i możecie śledzić ich tez na FB.

    pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń