wtorek, 2 lipca 2013

Męki pod Jalori La (3223m n.p.m.)

W wiosce Khanag skończył się asfalt, a droga stała się tak stroma, że musieliśmy prowadzić rowery. Te ostatnie 6 kilometrów i 700 metrów przewyższenia wycisnęły z nas siódme poty. Poruszaliśmy się byle do następnego cienia. Po 2 godzinach męczarni z ulgą powitaliśmy przełęcz z kilkoma małymi daabami i niewielką świątynią. Pierwsze 10 km drogi po drugiej stronie przełęczy okazało się jeszcze bardziej strome i kamieniste. Nowe opony dobrze się sprawdziły na takiej nawierzchni. Zjechaliśmy w sumie ponad 2000 metrów w kolejna gorącą i duszną dolinę. Tuż przed Aut, gdzie planowaliśmy nocować, przyszło nam pokonać kilkukilometrowy tunel i zapewniamy, że tunele norweskie są w porównaniu z TYM całkiem przyjemne :) Wypadliśmy z tunelu łapczywie łapiąc powietrze i szybko znaleźliśmy tani guest house. Za 300 rupii dostaliśmy duży pokój z własnym grzybem w obskurnej łazience (patrz foto) jak wziętej prosto z krwawego horroru. Na szczęście na jedną noc można zaakceptować wiele, bo zauważyliśmy, że im mniejsze oczekiwania co do standardu pokoju tym większy spokój umysłu.


Wyświetl większą mapę





Nasza urocza łazieneczka :)



1 komentarz: